O ile nikt nie wątpi w to, że hipermarkety są cudownym wynalazkiem ludzkości, o tyle coraz częściej powątpiewamy w sens posiadania koło domu osiedlowego sklepiku. Zaczyna nam przeszkadzać poranny zgiełk i szum robiony przez dostawców oraz wieczorne przyśpiewki i głosy podnoszone w ożywionej dyskusji przy piwie na murku. Mało kto wśród narzekań na sklepik w sąsiedztwie pamięta, ile razy uratował nam życie. Gdzie kupić olej, gdy skończył się w połowie przygotowywania obiadu? Gdzie wyskoczyć wieczorem po coś słodkiego? Świeże pieczywo o szóstej rano – oczywiście, w osiedlowym sklepiku. Hipermarkety są cudownym miejscem, ale to pani ekspedientka z pobliskiego sklepu wie, jaką gazetę nam przetrzymać, jakie papierosy palimy i czy wolimy chleb czy bułki. To w małych sklepikach możemy usłyszeć szczere opinie na temat towarów, sugestie, żeby jednak przyjść na drugi dzień, czy też informację, że w warzywniaku naprzeciwko mają coś świeższego. Bo w małych sklepikach dba się o klienta i o relacje z nim, gdyż to jest podstawą funkcjonowania sklepów osiedlowych.