Jak przeżyć na (przyszłej) emeryturze? Może wyjechać … w ciepłe strony.
Pamiętacie Państwo reklamy OFE, obiecujące emerytury w luksusowych ośrodkach, pod palmami, gdzie będziecie sączyć leniwie drinki? Wygląda na to, że …obietnice mogą się sprawdzić. Tyle, że nie będzie najlepszych ośrodków wczasowych, a po prostu brak środków na przeżycie wymusi na nas przeprowadzkę do kraju, gdzie koszty życia są stosunkowo niskie.
Sposób ten, znany od dawna jako geoarbitraż, zdobywa coraz szerszą popularność również w naszym kraju. Jak to działa?
Załóżmy, że mamy tysiąc złotych emerytury. Przyjmijmy, że nie mamy zobowiązań. Mamy za to partnera, który również ma świadczenie emerytalne, dla uproszczenia – w tej samej wysokości co my.
Powiedzmy sobie szczerze – w Polsce takie dochody nie rzucą nikogo na kolana. Są natomiast kraje, gdzie kwota, stanowiąca równowartość naszych dwóch tysiączłotowych emerytur, to prawdziwy majątek.
W praktyce wyjazd „pod palmy” może być więc opłacalny. Jak bardzo? O tym musimy zdecydować sami: od nas zależy na jakim poziomie chcemy żyć i co robić (czy np. wystarczy nam leżenie na słonecznej plaży, czy też np. zwiedzać, nurkować, uczyć się nowych rzeczy).
O czym należy pamiętać?
Po pierwsze – o ubezpieczeniu zdrowotnym. Większość krajów o niskich kosztach utrzymania znajduje się poza Unią Europejską, więc należy liczyć się z tym, że opłacana w Polsce składka zdrowotna nie zapewni nam bezpłatnego leczenia. Ponadto tamtejsza służba zdrowia może swoim poziomem znacząco odbiegać od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni.
Po drugie – temperatury i klimat w tropikalnych rajach niekoniecznie muszą dobrze wpływać na zdrowie polskiego emeryta. Jeżeli masz więc np. problemy z sercem – zastanów się poważnie nad wyjazdem do kraju, gdzie temperatura przekracza czterdzieści stopni Celsjusza.
Po trzecie wreszcie – wyjazd taki wymaga podstawowej chociażby znajomości języka angielskiego. Niestety, liczba rdzennych mieszkańców Tajlandii czy Filipin, mówiących po polsku oscyluje wokół.. zera.