Od dawna wiadomo, że aby zyskać na wartości, można brnąć w dwa jakże różne kierunki. Niektórzy – ci bardziej wymagający – stawiają na walkę, pot i łzy. Dwoją się i troją, by zyskać to, o czym zawsze marzyli. Nie liczy się dla nich to, że sąsiad też próbuje ani to, że coś im za pierwszym razem nie wyszło. Bardziej wartościowe jest dla nich to, że mają o co walczyć i robią to z miłą, bądź odwrotnie, ale zawsze przyjemnością. Są jednak na świecie ludzie, którzy przeczą całkowicie ich regułom i nawet nie silą się na to, aby sprostać tym samym oczekiwaniem, co ci pierwsi, a mimo to otrzymują takie same, albo zbliżone wyniki. Dlaczego? Wybierają tę drogę normę dążenia do swoich celów. Wybierają farsę z sensem „”przez żołądek do serca”” i wkupiają się w sidła Profesorów, aby ci docenili ich bardziej, ponieważ są „”lepsi””. Czy aby na pewno tak się dzieje? Nie do końca. Lepsi to oni na pewno nie są, zaryzykowałabym tutaj tylko stwierdzeniem, że po prostu są sprytniejsi. Czy aby jednak coś takiego im się przyda? Kto będzie miał lepiej w życiu?